„W świecie kobiet” jest kolejnym (i pewnie nie ostatnim) przykładem na to jak zwiastuny potrafią oszukiwać widza. Gdy rok temu widziałem trailer do tego filmu pomyślałem sobie, że będzie to kolejna, nudna komedia romantyczna o niczym. Nie żebym nie lubił takich filmów (z drugiej strony mega fanem, także nie jestem), ale zapowiedź naprawdę nie obiecywała niczego specjalnego. Wiem jednak, ze zdarzają się wyjątki i czasem nawet taki zwykły filmik może zachwycić, więc obejrzeć nigdy nie zaszkodzi...

Po pierwsze „W świecie kobiet” nie jest komedią romantyczną i jeśli ktoś czekał na taki film, to pewnie się zawiedzie. Obraz Kasdana jest bardziej dramatem, lub przyjemnym filmem obyczajowym, choć tak do końca nie da się go sklasyfikować. Opowiada on historię Cartera, scenarzysty, który po rozstaniu ze swoją dziewczyną - modelką i znaną aktorką - wraca w rodzinne strony by odpocząć, zaopiekować się babcią i napisać wreszcie scenariusz o którym myśli od kilkunastu lat. Po przyjeździe do Detroit nawiązuje znajomość z sąsiadką oraz jej dwoma córkami. Znajomość, która odmieni nie tylko jego życie...

„W świecie kobiet” jest naprawdę przyjemnym, spokojnym filmem, który pomimo iż nie mówi o niczym specjalnym, to jednak ogląda się go z zaciekawieniem od samego początku, aż do końca. Nie męczy i nie nudzi. Do tego oferuje kilka wzruszających scen oraz kilka w miarę śmiesznych momentów. Dialogi są dobrze napisane, aktorzy grają na przyzwoitym poziomie - wybija się Meg Ryan oraz Adam Brody. „W świecie kobiet” jest opowieścią o tym, że nie powinniśmy na siłę szukać szczęścia, bo ono przyjdzie do nas samo w najmniej oczekiwanym, ale najbardziej właściwym momencie, oraz o tym jak ważne jest posiadanie bliskiej osoby, prawdziwego przyjaciela, z którym można porozmawiać dosłownie o wszystkim. Tylko tyle? A może aż tyle...

7/10